niedziela, 17 listopada 2013

Prolog

Był geniuszem.
A ja? Tylko dzieckiem. Niezbyt interesującym, nie za mądrym, ani szczególnie ładnym.
Uwielbiałam bawić się i tańczyć; on kochał treningi. Miałam nadzieję na przyszłość; on mógł w każdej chwili zginąć. Widziałam świat w kolorach; on w bieli i czerni. Byłam słaba; on silny. Miałam przyjaciół; on miał wrogów. Byliśmy od siebie tak różni, że aż nas to do siebie przyciągało.
Jestem Uchiha Ayae.
Urodziłam się w stolicy Kraju Ognia - to było wielkie i ekstrawaganckie miasto, a mi się tam bardzo podobało. Moje najstarsze wspomnienie dotyczy pewnego słonecznego dnia - miałam wtedy około pięciu lat i przymierzałam samotnie tętniące życiem ulice. Oczywiście byłam przerażona faktem, że nie mogę nigdzie znaleźć rodziców, ale kochałam przygody i adrenalinę, więc dzielnie parłam do przodu. W końcu natknęłam się na miłego pana, który poczęstował mnie kalmarem na patyku i ruszył poszukać moich rodziców. Już po krótkiej chwili dostrzegłam ich, biegnących w moją stronę.
Mój tata podniósł mnie i ścisnął tak mocno, że aż zrobiłam się sina. Mama podziękowała staruszkowi po czym odwróciła się w moją stronę gotowa do wygłoszenia kazania. Trzeba było wytoczyć ciężkie działa. Posłałam jej przeciągłe spojrzenie psich oczu i najbardziej niewinny wyraz twarzy na jaki było mnie stać. Udało się. Mama rozluźniła się, uśmiechnęła i tak jak poprzednio ojciec, chwyciła mnie w ramiona. Uśmiechnęłam się do siebie w duchu - po raz kolejny udało mi się uniknąć kary.
To właśnie była moja rodzina - ja, moja mama i mój tata.
Sielanka nie trwała jednak długo. Jakiś rok po opisanym przeze mnie zdarzeniu, moja mama zachorowała. Lekarz powiedział, że wyjdzie z tego, ale nie wyszła. Było z nią tylko gorzej; strasznie się pociła i widziała rzeczy, których tak naprawdę nie było. Czasami potrafiła spać całymi dniami.
I raz się po prostu nie obudziła.
Byłam naprawdę mała, kiedy zmarła, więc w mojej pamięci zachował się tylko jej mglisty obraz. Nie miało to jednak znaczenia, bo i tak wiedziałam, że była to najładniejsza, najmilsza i najukochańsza mama na świecie.
Ale mój ojciec... to całkiem inna historia. Nie radził sobie ze śmiercią mamy. Nie szło mu w pracy. Szef go ciągle upominał, żeby bardziej się starał, ale on nie mógł. Nie potrafił. Stawał się tylko jeszcze bardziej zestresowany i smutny.
W czasie gdy mój tata siedział w pracy, mną zajmowała się miła staruszka z naprzeciwka. Całe dnie więc spędzałam z nianią, a wieczory z ojcem, który był tak zmęczony, że nie miał nawet sił ze mną porozmawiać.
Moim obowiązkiem było go wspierać. Raz narysowałam mu żółtą kredką obrazek; ja, on, mama, a nawet moja niania. Uśmiechnął się. Tego wieczoru kładłam się spać zadowolona z siebie myśląc, że powoli zaczynam przyzwyczajać się do nowego życia. No a mama tak w gruncie rzeczy nigdy nas nie zostawiła. Czasami mówiłam do niej w nocy i wiedziałam, po prostu wiedziałam, że ona słyszy.
Niestety, mojego ojca w końcu zwolnili. Byliśmy zmuszeni się przeprowadzić. Nie miałam pojęcia gdzie jedziemy, ani co się z nami stanie.
I tym sposobem znalazłam się w Wiosce Ukrytej w Liściach.

~*~*~*~*~*~

Tak właśnie zaczyna się historia Ayae i Itachi'ego. Jak zrodził się ten pomysł? Nie wiem. Przyszedł sam z siebie. Nie jestem za dobra w pisaniu, ale ta historia spodobała mi się na tyle, że postanowiłam, że ujrzy światło dzienne. Konstruktywna krytyka mile widziana. Wiem, że prolog niewiele wyjaśnia, ale więcej dowiecie się już wkrótce :)

2 komentarze:

  1. Jesteś świetną pisarką! I nie piszę tego tylko dlatego, że od pierwszego przeczytania zakochałam się w tej opowieści, ale też po to, żeby Ci to uzmysłowić :) To jedna z najlepiej zapowiadających się historii, jakie miałam ostatnio okazję czytać (a było ich sporo). Prolog podobał mi się tak bardzo, że przeczytałam go już chyba z trzy razy. Dziękuję Ci za stworzenie tak niesamowitej historii! Z niecierpliwością czekam na pierwszy rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak możesz mówić, że nie jesteś dobra w pisaniu? Rozdział wyszedł ci niesamowicie!
    Przeczytałam prolog wcześniej, ale dopiero teraz znalazłam chwilę, żeby skomentować -i z przyjemnością- przeczytać kolejny raz. :)

    OdpowiedzUsuń